Mitenki z Simple Wool
Marzniecie w dłonie? Bo ja bardzo. Najbardziej lubię rękawiczki dzianinowe (a jakże by inaczej!). Jest jednak pewne małe “ale”. Słabo sprawdzają się w aucie, bo ślizgają się na kierownicy. Rozwiązaniem są… mitenki. Marzyły mi się od dawna, jako komplet do czapki w kolorze naftowym i takiegoż szala. Nowa włóczka od firmy Performance – Simply Wool okazała się idealna na taki projekt.
Zrobiłam je na drutach 3 mm z zaledwie jednego motka Simply Wool w kolorze Petrol, która jest włóczką wełnianą superwash (100%), czyli optymalną do tego typu zastosowań, do dzianinowych akcesoriów, które muszą być często prane. W motku 50 g znajduje się 110 m włóczki i to zupełnie wystarczy na ten projekt.
Korzystałam z wzoru Vivid Mitts autorstwa południowokoreańskiej projektantki Jungmi Ryu. Darmowy wzór dostępny jest na Ravelry. Wzór Jungmi jest na dłuższe mitenki, ale ja potrzebowałam nieco krótsze. W tym wzorze najbardziej spodobały mi się aranowe przeplatanki (zgoła nie kojarzące mi się z Azją, a raczej z wzorami irlandzkimi) oraz konstrukcja kciuka. Pewna dziewiarka oświeciła mnie, że ten sposób wrabiania kciuka nosi nazwę “indyjski”.
Mitenki, jak na 100% wełny superwash przystało są bardzo ciepłe i bardzo miłe. Aż nie chce mi się ich zdejmować. Już się widzę prawie, jak siedzę pewnego zimowego dnia w pracy przy komputerze, jak XIX-wieczny subiekt w mitenkach:-) Chyba skuszę się na zrobienie przytulnego sweterka z Simply Merino, bo to moja ulubiona grubość włóczki, więc praca będzie szła szybko.
W tym projekcie po raz pierwszy korzystałam z drutów bambusowych typu bumerang. To trzy druty, których bambusowe części połączone są wygiętą, krótką i sztywną żyłką. Używa się ich zamiast drutów skarpetkowych do robótek o małych obwodach, jak skarpety, rękawy, czy rękawiczki właśnie. Tymi drutami robiłam kciuk i część korpusu mitenek. Pozostałą część zwykłymi drutami na żyłce, metodą magic loop.
Po pierwszych trudnościach przekonałam się do nich jednak. Najpierw musiałam przyzwyczaić się, że moje małe palce nie mają czego popychać, jak jestem przyzwyczajona, bo druty bumerang są krótkie. Chwilę zajęło mi też dojście do wniosku, że w trakcie przerabiania nieużywane aktualnie druty, czyli te z “odpoczywającą” częścią robótki warto odgiąć “rogami” od siebie, by nie przeszkadzały. Ale gdy już wypracowałam sobie swój sposób ich trzymania, bumerangi okazały się o niebo wygodniejsze od drutów skarpetkowych, których po prostu nie cierpię:-/ Przede wszystkim robótka się po nich nie przemieszcza, bo wygięcie ją zatrzymuje i co za tym idzie, nie spadają oczka. Pod drugie są krótsze, więc nie przeszkadzają i nie dziobię się nimi co rusz, jak mi się zdarza przy skarpetkowych. Bambusowe są do tego lekkie i trzymają włóczkę. Mają więc wiele zalet. Mają też wadę. I to bardzo poważną… Cenę. Dlatego wciąż waham się, czy sprowadzać je do sklepu… Niewykluczone jednak, że sprowadzę na próbę pewną partię i zobaczymy, czy przypadną do gustu polskim rękodzielnikom.